Bangu Bang!

Bangu Bang!
znajda na google (^.^)

niedziela, 27 kwietnia 2014

"Baby I still with you" FF Daesung



-Nie smuć się jest tutaj Kang Daesung! -  Podszedł do złotowłosej dziewczynki czarnowłosy chłopiec.
-I, co z tego?  Mojego króliczka nie ożywisz! – Jęknęła odpychając go.
-, Ale…- Przez chwil się zawahał przygryzając lekko dolną wargę - Ja zawszę będę przy tobie Ana! -   Nie poddawał się.  Tatuś uczył go by był miły dla dziewczynek zwłaszcza tych, których lubił.
Ana spojrzała się na dziesięcioletniego chłopca trzy lata od niej starszego wycierając morkę oczy od łez.  – Obiecujesz, że zawsze będziemy razem?  Że nigdy nie umrzesz ani nie zostawisz mnie?- Wstała z kucek wycierając ręce o spodenki
Patrzyła na przyjaciela wyczekująco dotknęła jego dłoni ściskając je w swoich.
Brunet uśmiechnął się szeroko od ucha do ucha, i na potwierdzenie swoich słów zrobił tak jak robił tata, gdy przyrzekał coś mamie. Podszedł bliżej stanął lekko na palcach i ucałował dziewczynkę w czoło.
- Tak! Daje ci słowo uroczyste!  -  Pogłaskał ją po głowie, choć była od niego wyższa.
Blondynka przytuliła przyjaciela mocno płacząc mu w ramionach.
Jej ukochany króliczek Śnieżynka poszedł do nieba z starości, nie miała ani brata ani siostry, więc miała tylko prócz rodziców Daesunga.
A ten zawsze potrafił ją rozśmieszyć, a kiedy chciała płakać to czekał spokojnie aż skończy pozwalając się do siebie przytulić.
To w nim lubiła nie był taki jak inni chłopcy w jego wieku, mogła malować mu paznokcie, przytulać się do niego a nawet bawić się z nim w dom!
Ulubioną zabawą przyjaciela za to nie było udawanie super bohaterów czy granie na komputerze.
Zazwyczaj bawili się w tą zabawę u niej w domu, gdyż tata Dae nie lubił, gdy to robił.
Uważał marzenie synka za mało męskie, a u Any spokojnie przebierali się w ładne stroje i no właśnie!
Bawili się w robienie koncertów, złotowłosa go zapowiadała przed maskotkami lub mamą i tatą swoimi, potem włączając ulubione piosenki Daesunga i udawała tancerkę a on śpiewał.
Rzadko mu to mówiła, ale bardzo lubiła słuchać jego śpiewu miał taki miły delikatny głos jak Anioł.
Był jej najlepszym przyjacielem i jedynym, jakiego miała w Korei, dzieci dokuczały jej, iż była w połowie Polką i miała więcej polskiej urody.
Daesung wtedy podchodził zły przytulał ją i zwracał się do dzieci, które jej dokuczały.
- Jesteście głupkami! Lee Luu Anna jest jedyna taka na świecie, jest śliczna! –
-A ty, co jej chłopak? Zakochana para! Zakochana para Brzydal i Dziwoląg! – Śmiały się drwiąco.
Blondynka zastanawiała się, co im odpowie, przecież nie byli parą, bardzo by chciała, ale wstydziła się mu to powiedzieć.  Czarnowłosy uśmiechnął się promiennie. – Tak jestem jej chłopakiem, i kiedyś będę jej mężem, dlatego będę ją bronić!-   Wtedy po raz pierwszy wdał się w bójkę.
Cóż miała na to poradzić siedmioletnia dziewczynka? Rozpłakała się przerażona siadając na ziemi.
To podziałało na przyjaciela jak zaklęcie odepchnął kolegę od siebie i podbiegł do niej.
-Ana przepraszam nie płacz! Zobacz nic mi nie jest! – Pokazywał jej ręce i nóżki.
Złotowłosa dotknęła policzków swego „narzeczonego” i przyjrzała mu się dokładnie zza załzawionych oczu.
- Nie bij się, to jest złe. Dobrze? -  Próbowała zrobić jedną z słodkich minek, jakie widziała u koleżanek z klasy.
Nieświadomie wychodziły jej o wiele słodziej niż im, bo były prawdziwe, naturalne. Nie sztucznie wymuszone.
-Dobrze przepraszam – Opuścił głowę, ona wzięła go za rękę i zaprowadziła go na ławkę ….


Tak mijały lata Anna widziała jak przyjaciel zaczynał się buntować przed swymi rodzicami.
Jak zwerbowano go do jednej z popularniejszych agencji muzycznych.
Kibicowała mu, gdy dołączył do zespołu o nazwie Big Bang, potem ich drogi się rozeszły.
Czasem zastanawiała się czy pamięta o dziecinnej obietnicy z przed lat, nie miała mu za złe, jeśli nie.
Byli tylko dziećmi, teraz ona miała dwadzieścia jeden lat a on dwadzieścia cztery.
Widywała go tylko na ekranie telewizora, otaczało go tyle pięknych kobiet a on taki wiecznie roześmiany.
To jej wystarczyło z jej „brzydkiego kaczątka” zrobił się piękny łabędź, w końcu uwierzył w siebie.
 Natomiast ona ukończyła studia malarskie i malowała obrazy oraz pracowała w galerii.
Też nie była już pyzatą dziewczyną, miała długie kręcone włosy do pasa, zapuściła grzywkę.
Wiele mężczyzn podziwiało jej długie nogi i smukłą sylwetkę a dziewczyny zazdrościły długich gęstych rzęs oraz zgrabnych krągłych piersi.
Ana czasem zastanawiała się, jakby na nią zareagowałby Daesung oj tak często o nim myślała.
Był bardzo ważną częścią jej dzieciństwa jej szkolnym „narzeczonym” i obrońcą.
Raz wybrała się na koncert Big Banga, gdy koncertowali w ich mieście, z daleka obserwowała jak tańczy i śpiewa na scenie rozsyłając swe uśmiechy.
-Już nie śpiewasz tylko dla mnie – Szepnęła do siebie, trochę tęsknić za tamtymi chwilami takie małe samolubne uczucie, które szybko zdusiła.
Gdy było po koncercie po pokazaniu dowodu wpuszczono ją do baru, gdzie mogli napić się dorośli fani.
Nie było ich za wielu może dziesięcioro osób było, w końcu to nie był Seoul.
Usiadła za barkiem układając nogę na nogę i zamówiła drinka, barman z nonszalanckim uśmiechem przyjął jej zamówienie i po chwili podał zamówiony napój.
Zamoczyła delikatnie usta czując ukojenie, duszna atmosfera podczas koncertu wysuszyła jej gardło na wiór.
-Ooo jak mało ludzi, chodźcie chłopaki możemy spokojnie się napić!- Usłyszała za sobą radosny głos lidera Big Banga.
Lecz to nie jego głos sprawił, że serce jej mocniej zabiło.
-Hyung tylko nie przesadź z piciem,! – Zaśmiał się blond włosy Daesung.
Paczka przyjaciół usiadła koło niej przy barze, wypiła większy łyk powoli połykając płyn tak by rozpływał się po jej podniebieniu i gardle.
-Tyy patrz, ale ładna! – Doszedł jej uszu zaciekawmy głos Seungri ego.
-Cicho pacanie, bo usłyszy ciebie! – Pacnął go w ramie Tabi.
Zachichotała się cicho zakrywając palcami usta, dając tym do zrozumienia, iż jednak usłyszała.
-Aish! I widzisz, co narobiłeś – Jęknął najstarszy z nich.
Wtedy spojrzała się na chłopaków lustrując każdego po kolei z delikatnym uśmiechem.
Zatrzymała wzrok na swoim przyjacielu, oboje patrzyli się na siebie przez dłuższą chwilę.
Na twarzy blondyna najpierw malował się szok następnie zachwyt i wpełzł mu na usta ten znajomy szeroki uśmiech od ucha do ucha!
Nie mogąc się opanować odwzajemniła go swoim promiennym uśmiechem, ten podszedł do niej żwawo prawie się przewrócił gdyż był tak zapatrzony w nią, że nie zauważył po drodze krzesła.
-Uważaj Dae – Szczerze się zmartwiła, zeszła z swojego siedzenia i podeszła do niego również.
- Ach, tak jakoś … znaczy gamoń ze mnie - Podrapał się po włosach zakłopotany.
- W tym się nie zmieniłeś – Przytuliła go stęskniona - Głuptas jak zawsze – Dodała miękko.
- Tym razem sporo wyższy od ciebie! – Zaśmiał się – W końcu mogę ciebie bez problemu wziąć na ręce! – Tak też i zrobił spontanicznie wziął ją w ramiona niczym księżniczkę.
Pozostali młodzi mężczyźni stali w szoku patrząc na nich, niespodziewani się, że ich „brzydal” jak go pieszczotliwie nazywali jest blisko z taką pięknością.
- Ana, co ty tu robisz?- Postawił rozbawioną dziewczynę na ziemie.
- Jak to, co? Jestem twoją pierwszą najwierniejszą fanką! Musiałam przyjść!- Oburzyła się delikatnie piąstką pukając go w tors. – Ooo ty naprawdę już nie jesteś takim chucherkiem, ale masz mięśnie - Piknęła go palcami kilka krotnie w pierś.
-Eeee to jeszcze nic!- Podwinął rękaw koszuli tak, że odsłonił niemal ramie i napiął mięsnie dumny.
Wtedy zobaczyła jego ładnie wyrzeźbione mięśnie w całej okazałości, z ciekawości dotkała dłonią je przesuwając powoli po skórze przyjaciela.
-Cieszę się, że spełniłeś swoje marzenie ja swoje już prawie też. Jeszcze trzy lata i będę mogła wystawić swoje obrazy w galerii, w jakiej pracuję – Pochwaliła się dumna, na co blondyn pogłaskał ją po głowie.
-Bardzo jestem raz z tego powodu, ale bardziej cieszy mnie twój uśmiech – Przybliżył się i musnął jej czoło.
Złotowłosa stała oszołomiona to było dla niej magiczne, poczuła się tak jakby jednak pamiętał ową obietnice.
Łzy podeszły jej pod oczy, nie chodziło, bowiem o to, że nazywał siebie jej narzeczonym.
Tylko o słowa „ Nigdy ciebie nie zostawię, zawszę będę przy tobie” Pomimo rozłąki zawsze czuła jego obecność przy sobie, w jego piosenkach zawsze biło ciepło i silna radosna dziecięca determinacja.
Ona zaś dawała jej wiele razy siły i odwagi by sięgnąć po swoje marzenia.
-Ojej, ajej nie płacz – Złapał ją za rękę, – Choć – Pociągnął ją delikatnie acz kol wiek zdecydowanie.
Anna poszła posłusznie czując, iż nie jest już niezdarnym dzieckiem, ani nieśmiałym nastolatkiem.
Oczywiście zachował swoje najbardziej dla niej kochane cechy, lecz był to już mężczyzna.
Zaprowadził ją do pustej sali, która mogła robić spokojnie za domowe „karaoke”.
Delikatnym gestem posadził ją na krześle przed sobą.
Przeprosił na chwilę, po czym wrócić z magnetofonem odtwarzającym płyty z mp3.
Czasami zerkał na nią z ciepłym uśmiechem, gdy dyskretnie podłączył mikrofon oraz włączył podkład w magnetofonie, odchrząknął i stanął przed blondynką.
- Tę piosenkę chciałbym zadedykować dziewczynie, która nadal trzyma ważne miejsce w moim sercu – Spojrzał się na przyjaciółkę szeroko uśmiechając tak rozbrajająco jak wtedy.
Po czym zaczął śpiewać podchodząc bliżej niej:

Nawet, jeśli płaczesz w tej chwili, to nie zmieni niczego
Nawet, jeśli odejdziesz, to nie zmieni niczego
tylko, dlaczego płaczesz?
Dlaczego zamykasz oczy, jakby to był koniec?
Wszystko minęło, uśmiechnij się teraz moje kochanie, ··chociaż wiele osób opuściło cię
ta piosenka będzie zawsze po twojej stronie (będziemy razem), ·chociaż wszyscy twoi przyjaciele opuścili cię
ja dalej będę stał obok ciebie

kochanie nie płacz, kochanie nie płacz, kochanie nie płacz
Pewnego dnia będziesz błyszczeć, proszę podaruj mi swój uśmiech
kochanie nie płacz, kochanie nie płacz, kochanie nie płacz
Jeszcze raz, dla mnie, tylko podaruj mi swój uśmiech


Złotowłosa siedziała wpatrzona w niego jak w magicznym transie.
Poczuła się znowu tak wolna i zwyczajnie szczęśliwa jakby ponownie była małą dziewczyną.
Po policzkach płynęły jej łzy, ale i uśmiechała się, w pewnej chwili przysunął sobie taboret i usiadł bardzo blisko niej, tak, że stykali się czołami:

Byłem gotowy pomimo tego wszystkiego
tak, tak, ostatniej nocy
znam twoje dobre strony
ty Wiesz to lepiej ode mnie
tylko, dlaczego płaczesz?
Dlaczego zamykasz oczy, jakby to był koniec świata?
Wszystko minęło, nie możemy nic zrobić moja pani, ··chociaż wiele osób opuściło cię
ta piosenka będzie zawsze po twojej stronie (będziemy razem), ·chociaż wszyscy twoi przyjaciele opuścili cię
ja dalej będę stał obok ciebie

kochanie nie płacz, kochanie nie płacz, kochanie nie płacz
Pewnego dnia będziesz błyszczeć, proszę podaruj mi swój uśmiech
kochanie nie płacz, kochanie nie płacz, kochanie nie płacz
Jeszcze raz, dla mnie, tylko podaruj mi swój uśmiech

tylko podaruj mi swój uśmiech
tylko podaruj mi swój uśmiech
tylko podaruj mi swój uśmiech, ··chociaż wiele osób opuściło cię (opuściło cię) ·ta piosenka będzie zawsze po twojej stronie (będziemy Razem), ·chociaż wszyscy twoi przyjaciele opuścili cię
ja dalej będę stał obok ciebie

kochanie nie płacz, kochanie nie płacz, kochanie nie płacz
Pewnego dnia będziesz błyszczeć, proszę podaruj mi swój uśmiech
kochanie nie płacz, kochanie nie płacz, kochanie nie płacz
Jeszcze raz, dla mnie, tylko podaruj mi swój uśmiech


kochanie nie płacz
kochanie nie płacz
kochanie nie płacz”


Gdy skończył śpiewać pogładził jej policzek z czułością.
- I znowu uparcie ronisz łzy – Westchnął nieco zrezygnowany.
-To nie tak, to nie są smutne łzy, tylko szczęśliwe poczułam się, jak kiedy byliśmy dziećmi - Wyznała uśmiechając się do niego rozczulona.
- Nie wiedziałem, że tak bardzo lubiłaś, gdy ci koncerty robiłem w domu – Zaśmiał się ujmując jej dłonie w swoje.
- Bardzo je lubiłam, tylko wstydziłam się to powiedzieć – Odparła patrząc na jego dłonie gładzące jej własne.
-, Ale już się nie wstydzisz? – Puścił jej jedną rękę i dotknął ponownie policzka zmuszając ją tym by spojrzała się mu w oczy.
-Jak widać nie, och myślałam, że miniemy się tutaj a jednak spotkaliśmy! – Spontanicznie przytuliła się do niego, wstając z krzesła i stając między jego udami.
-Widzę, że nadal jesteś słodką Przytulanką – Odgarnął jej włosy z czoła rozbawiony.
- Nie wszystko się zmienia z latami, w środku w ciąż jesteśmy tymi sami ludźmi Dae - Położyła dłoń na jego policzku.
- Tak masz rację! – Posłał jej szeroki uśmiech – Tak, więc czy związku z tym… skoro się spotkaliśmy, ja myślałem o tobie bardzo często oraz zastanawiałem się czy no – Próbował się wysłowić.
- Tak – Odparła bez zastanowienia, ten zaskoczony się na nią spojrzał.
-, Ale jeszcze nie powiedziałem, o co chodzi – Wydął wargi zaczepnie.
- Ufam ci, i wiem, że twoje intencje są czyste – Nachyliła się i musnęła jego policzek.
Speszył się, choć oczy mu się radośnie śmiały, objął ją wokół tali tak, że musiała usiąść na jego kolanach bokiem, gdy złączył je formując siedzenie dla niej.
- Dziękuję – Szepnął – Mój Aniele 
Przybliżył twarz i pocałował ją delikatnie, złotowłosa na chwile wstrzymała powietrze, ale po sekundzie oddała muśnięcie, wymieniali się delikatnymi i czułymi słodkimi pocałunkami.
Oboje drżeli jakby to był ich pierwszy pocałunek, Anna ufnie otoczyła ukochanego ramionami.
On tulił ją szczęśliwy, szeptali do siebie, choć byli sami w pomieszczeniu.
- W końcu dotarliśmy do siebie – Wtuliła się w niego spragniona jego ciepła. – To ja Ci dziękuję, i to Ty jesteś moim Aniołem… Moim obrońcom … Moją miłością …
- I narzeczonym – Dodał dumnie zadzierając zabawnie nos ku górze.
- Tak i narzeczonym – Zachichotała się – Miło, że pamiętasz
- Ja zawsze będę o tobie pamiętać
The End
„ Baby don’t cry „ – D-Little 







Naprawdę przepraszam, za błędy jakie mogą się pojawić ;__;
Praca pisana do 03.36  nad ranem V//////V


piątek, 11 kwietnia 2014



”You are my, Daddy!~”
 
Mały chłopiec siedział w samochodzie białego Nissana przerażony nie rozumiał, co się właściwie dzieję.
Mamusia nagle upadła, gdy byli na zakupach i nie chciała się obudzić.
Miła pani w sukience w groszki wezwała pana doktora z pomocnikami, i znaleźli ją gdzieś daleko.
Chłopcem zaopiekowała się ciocia Rose (Róża) siostra jego mamy.
Gdy dotarli do domu posadziła małego na kanapie, i spojrzała na niego łagodnym aczkolwiek poważnym wzrokiem.
- Alex twoja mamusia musi zostać trochę w szpitalu - Zaczęła biorąc rączkę chłopczyka w swoją.
- Mamusia jest bardzo chora? – Spytał z łezkami w oczach.
- Mm cóż pan lekarz powiedział, że ma zepsute serduszko i trzeba wymienić je na nowe.  – Odparła przytulając dziecko do piersi, szkoda jej było czarnowłosego Alexa.
To był uroczy pełen energii mały chłopiec, teraz przerażony i zagubiony takie wydarzenia to stanowczo za dużo dla takiego dziecka.
Anna zawsze powtarzała, z ciepłym błyskiem w oczach, iż jest strasznie podobny do swego taty.
Rose wiedziała, że ich związek został zniszczony przez osoby trzecie, jakie nie było to wiadome.
Siostra skrzętnie ukrywała prawdę o ukochanym, nie zdążyła mu nawet powiedzieć o ciąży.
Jak i o wykrytej wtedy małej wadzie serca, która do teraz znacznie się powiększyła?
Pamiętała, jak rodzina sprzeciwiała się, by urodziła synka, a ona walczyła jak lwica powtarzając wciąż:
- To życie to skarb, należy mu się szacunek i miłość – Takie słowa w ustach młodej dwudziestoletniej wtedy kobiety budziły w siostrze szacunek, lecz i rozumiała strach rodziców o życie córki.
- Mamusia będzie zdrowa prawda? – Usłyszała pytanie z cicho łkających usteczek.
- Oczywiście! Tylko będzie musiała dużo odpoczywać, będzie dobrze kochanie – Ucałowała chłopczyka w czółko z czułością, i wzięła go na ręce. 
W maleńkim dziecięcym pokoiku, gdy przebrała czarnowłose maleństwo w piżamę otuliła go kołderką.
- Posiedzę tutaj przy tobie póki nie zaśniesz – Pogładziła chłopca po główce.
Alex zasnął po jakimś czasie tuląc do serduszka uśmiechniętego misia zasnął, wyglądał tak niewinnie jak Aniołek.

Gdy chłopiec był w przedszkolu, kobieta przeszukiwała pokój siostry za wszelkimi znakami, mówiącymi, kim jest ojciec chłopca. Znalazła w końcu pamiętnik i akt urodzenia, w tym drugim było tylko imię, „Jiyong”.
Co było dla niej dziwne gdyż, gdyby podała pełne dane ukochanego to by bez problemu lekarze by jej pomogli dać znać temu mężczyźnie o dziecku?
Lecz siostra milczała… zajrzała do zeszytu z kwiatowymi motywami na okładce.
Przewertowała kilka stron, i znalazła to, czego szukała a zarazem zrozumiała już prawdę.
„Kwon Jiyong”
No tak… ten przyjaciel, z którym trzymała się od małego, który marzył o byciu piosenkarzem.
Jeśli jemu się udało to nie dziwne to, że były osoby, które chciały rozpadu ich związku, choćby taki manager.
Normalnie by wątpiła o to, czy to realne marzenia, ale znała tego chłopaka, i widziała jak walczył, jaki ma naturalny talent do występowania na scenie.
Wpisała w telefonie w wyszukiwarce jego dane.  I wyrzuciło jej od groma zdjęć oraz linków do stron o nim.
Wszędzie pisało „GDragon” lub „Big Bang/ GDragon”, aż za głowę się złapała.
Widząc jego twarz od razu go rozpoznała, że też nie widziała tych oczywistych podobieństw u chłopca.
Ten sam profil twarzy, usta, oczy może kształtem trochę inne były, bo większe, lecz nadal wyglądające azjatycko i ciemne jak u Kwona.
„No cholera!  Teraz powinien wiedzieć, że ma dziecko zawłaszcza, kiedy życie Ani jest zagrożone „
Pomyślała marszcząc brwi w zamyśleniu, zajrzała na jego oficjalną stronę, i zobaczyła, że u nich w Busan ma fan meetning wraz z jakimś Taeyangiem i Seungrim.
Zaczęła zastanawiać się jak do niego dotrze, ten facet jest wielką gwiazdą w całej Azji!!
Niedługo miał wrócić też jej mąż z ich bliźniakami, wiedziała, iż nie popiera on chorej sytuacji, jaka jest w ich rodzinie.
Teściowe odcięli się od obydwu córek od Pierwszej, bo nie chciała usunąć ciąży, a od drugiej, bo ją wspierała.
Rodzice wrócili do Kraju a one przeniosły się do tego miasta gdzie poznała swego męża Lee, Kyuma.
Jej synkowie i Max byli tylko młodsi o półtora rojku od chłopca, bardzo lubili bawić się z nim.
Postanowiła, że poczeka za budynkiem przy wejściu na back stage i uda fankę, której nie udało się uzbierać pieniędzy na wejściówki vipowskie.  Kobiecie z dzieckiem na pewno pozwolą na chwilę wejść!

W sobotę, kiedy miał odbyć się owy ewent., udała się z chłopcem na tyły i wyczekiwała cierpliwie.
 Na wszelki wypadek wzięła ze sobą zdjęcie siostry i małego jak miał trzy tygodnie.
Warto się zabezpieczyć, choć podejrzewa, że będzie ją pamiętać.
Gdy nadjechał autokar podeszła bliżej, a gdy GDragon wyłonił się z autokaru pomachała do niego.
-Przepraszam! Czy możemy porozmawiać? – Wzięła Alexa na ręce.
Zaskoczony mężczyzna podszedł oczywiście towarzyszył mu ochroniarz.
-Na miłość boską to kobieta z dzieckiem nie zrobi mi krzywdy – Westchnął podirytowany.
-Wybaczy pan taką mam pracę – Ukłonił się lekko wysoki barczysty jegomość.
Blondyn odetchnął, gdy mógł sam podejść do kasztanowo włosej fanki.
Choć gdy znalazł się przed nią wydała mu się znajoma, uważnie się jej przyjrzał.
-Czy my się znamy? – Spytał zamyślony.
- Jestem Słowak Roze, choć teraz mam dodatkowe nazwisko Lee - Uśmiechnęła się delikatnie.
Blondyn otworzył usta zaskoczony a bolesne wspomnienia uderzyły go gwałtownie.
- Dasz mi parę minut? Muszę z tobą poważnie porozmawiać chodzi o Annę – Dodała patrząc mu w oczy.
Wokalista gestem ręki pokazałby poszła za nim a ochronie dał znać, że ona oraz chłopiec SA jego gośćmi.
Wprowadził ich do autokaru i wskazał na kanapę by usiadła sam także spoczął, oczy mu przygasły wyglądał dość smętnie teraz.
-Słucham ciebie Roze – Splótł palce i przypatrywał się owej dwójce.
Mały czarnowłosy patrzył na niego z ciekawością przytulając się do kobiety, małe paluszki zaciskał na jej przed ramieniu.
- Ania jest w szpitalu ma chore serce, lekarz będzie, gdy pojawi się dawca przeprowadzał przeszczep – Przerwałaby ucałować dziecko w czółko.
Jiyong zbladł wpatrywał się w nią jak w ducha.
-Jak to? – Wyprostował się gwałtownie, i wciągnął powietrze do płoć by powoli je wypuścić.
- Nie zdążyła ci powiedzieć wtedy, ale miała wykrytą małą wadę serca – Odchrząknęła nie chciała za wiele mówić przy małym. – To jest Słowak Alexander po prosu Alex jej synek i … twój dowiedziała się o nim miesiąc po waszym rozstaniu.Uwierz mi walczyła jak lwica by go urodzić, a teraz – Pogładziła chłopca po główce – On potrzebuje ciebie Jiyong Alex i Ania. Te dziecko ma dopiero cztery lata jest wystraszane, i zagubione, bo nie rozumie, co się dzieje z jego mamusią. – Odparła z smutkiem.
GDragon słuchał w szoku, ogarnęła go wściekłość jego były manager nie tylko odciągnął go od ukochanej, ale, i od ich syna…ICH…Dobry Boże!
Teraz miał dwadzieścia pięć lat, i zaczynał wątpić w to, czy będąc muzykiem założy kiedykolwiek rodzinę.
Nagle zjawiła się Roze i mówi, że ma syna a jego jedyna miłość jest poważnie chora.
Był zdruzgotany, ale. I szczęśliwy, bo pojawiła się nowa nadzieja oraz szansa, dzięki Bogu Anna miała popularną grupę krwi, więc, znalezienie serca dla niej nie będzie trwało długo, już on się zwłaszcza oto postara.
-To jest mój Appa (tata)? – Spytał nieśmiało chłopiec był na tyle duży, że już wiele rozumiał.
- Tak Alex, i teraz on zaopiekuje się tobą i  twoją mamusią wiesz? – Delikatnie uśmiechnęła się do siostrzeńca.
-To dobrze! Mamusia musi być zdlowa! – Odparł z łezkami w oczach.
Blondynowi ścisnęło się serce przesiadł się, i usiadł koło synka delikatnie pokazał mu, że chcę go przytulić.
Alex pozwolił mu na to, czuł, że ten pan, co jest jego tatą po prostu jest w porządku.
Jiyong wziął go na kolana i otoczył ramionami, te dziecko było bardzo do niego podobne.
Ucałował go w główkę i delikatnie kołysał działał instynktownie, a w jego sercu rozlała się czułość.
- Jesteś dzielnym chłopcem, ale teraz będzie już dobrze - Mówił do niego głosem pełnym ciepła.
Czarnowłosy rozpłakał się jak na żądanie czuł się bezpiecznie w ramionach tatusia nie potrafił już dłużej udawać silnego, zdecydowanie dorośli byli w tym lepsi.
Blondyn cierpliwie tulił go i kołysał nadal wiedział, że teraz synek potrzebuje się wypłakać.
To było tylko dziecko miał pewne prawo w takiej chwili pokazywać łzy, nawet dorosły by zapłakał w takiej chwili.
 Tego popołudnia po raz pierwszy GDragon był strasznie niecierpliwy na scenie, chciał jak najszybciej znaleźć się obok dziecka, jego przyjaciele byli w szoku, ale nie dziwili mu się.
Roze wieczorem pokazała mu małe mieszkanko siostry dała mu klucze i podała adres mieszkania.
Poprosiła też, go by póki, co nocował tutaj, bo dla małego tak będzie lepiej, w domu, bowiem czuje się bezpiecznie.
Całe szczęście, że Kwon miał teraz urlop mógł skupić się na tym, co teraz było dla niego ważne.
-Dziękuję, że jesteś tutaj Jiyong – Poklepała go po ramieniu kasztanowo włosa przed wyjściem.
- Jakbym mógł inaczej? – Posłał jej ciepły uśmiech – To ja dziękuję, że postanowiłaś mi o tym powiedzieć – Dodał i ucałował w podzięce wnętrze jej dłoni.
-Już dobrze – Zaśmiała się - Proszę to zdjęcie, gdy mały miał trzy tygodnie, tam na półce w pudełku jest kilka albumów gdzie są pozostałe zdjęcia, z różnych okresów zapewne jesteś ciekawy ich – Posłała mu lekko uśmiech i wyszła.
Tego późnego wieczoru przejrzał je wszystkie a potem zasnął na kanapie zmęczony, gdy położył synka spać.
Na zajątrz o dziewiątej coś weszło na mężczyzny brzuch i podskakiwało radośnie.
- Obudź się! Jest lano! – Śmiał się wesoło chłopiec widać, że wczorajsze łzy go oczyściły.
-Oj, kto budzi zmęczonego niedźwiedzia!  - Wymamrotał groźne Kwon, po czym zaczął łaskotać małego.
Ten zanosił się głośnym śmiechem i wyginał instynktownie uciekając od łaskotek.
-Tatusiu już dość! Brzuszek mnie boli! – Ze śmiechu leciały mu łzy.
Jakie to było miłe uczucie, usłyszeć te magiczne słowo Jiyong przytulił synka z czułością?
- Dobrze… a teraz idziemy myć ząbki! – Wziął go na ręce.
-Ale mogę iść siam! – Oburzył się.
Blondyn roześmiał się dzieci zawsze go rozbawiały w takich momentach, to było urocze jak bardzo chciały być dorosłe.
Całą niedziele spędził na zabawach z synkiem i poznawaniem go, odkrył, że ma wiele jego cech jak i mamy swojej.
Było to bardzo pocieszne dziecko i dawało mu mnóstwo pociechy. 
W poniedziałek, gdy zaprowadził Alexa do przedszkola pojechał, z walącym sercem do szpitala.
Tyle czasu jej nie widział… och miał wiele jej do powiedzenia,.
Recepcjonistka od razu udzieliła mu informacji, w takiej chwili jego sława była przydatna.
Udał się potem na pierwsze piętro do Sali nr 20, z małym bukietem tulipanów jej ukochanych kwiatów.
Zapukał niepewnie drżącą ręką.
-Proszę! - Usłyszał jej delikatny głos teraz nieco osłabiony.
Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi, leżała na łóżku wpatrzona w niebo za oknem.
Była blada i taka spokojna włosy teraz sięgał jej pasa, a niebieskie oczy miały głębszy blask.
Odwróciła twarz do mężczyzny i zaskoczona nie wiedziała, co powiedzieć.
On tutaj?  Czemu? Jak?
- Jiyong…- Głos jej zadrżał.
-Cii ni nie mów – Wstawił szybko kwiaty do wazonu i usiadł koło niej za skrawku łóżka.
-, Czemu tutaj jesteś? – Spytała mając łzy w oczach.
- Roze mi powiedziała – Ujął jej słonie i zaczął z czułością muskać ustami. – Mamy wspaniałego synka – Dodał wzruszony.
- Jest bardzo podobny do ciebie … - Załkała.
Wtedy przytulił ją mocno nie mógł patrzeć na jej łzy.
-, Czemu nie walczyłeś wtedy? – Wyszeptała z żalem.
- Wybacz mi byłem jeszcze slaby i głupi wtedy. Proszę nie płacz, jestem tu teraz i nie zostawię ciebie ani Alexa -Ujął w dłonie jej szczupłą twarz i kciukami gładził delikatnie.
- Mam tak po prostu ci wybaczyć? – Chciała bardzo chciała, tak bardzo go kochała, ale musiała zadać te pytanie.
- Wybacz, kiedy będziesz gotowa, ja wiem, że to nie będzie łatwe, ale daj mi szansę. Moje życie jest takie samotne mam tylu przyjaciół, ale nie wielu z nich jest szczera zrozumiałem, jak głupi[i wtedy byłem dając się zwieść panu Choi wtedy. Teraz chcę to naprawić, naprawdę – Nachylił się i musnął jej wargi. Był gotów zrobić wszystko by ją przekonać.
Ania na chwilę zesztywniała czując smak jego ust, chciała się odsunąć dać mu w twarz, ale nie potrafiła.
Jej naiwna miłość niepozwana jej, tak jak nie potrafiła wyjechać z tego kraju i porzucić nadzieję, że on wróci.
Oddała pocałunek, a nowe łzy spłynęły po jej twarzy dotknęła palcami jego policzków czując fale ukojenia.
Kwon szczęśliwy długo jeszcze tulił ukochaną i rozmawiał z nią.
Gdy wybiła godzina dwunasta obiecał jej, że o piętnastej przyjdzie tutaj z synkiem.
Zanim wyszedł z szpitala porozmawiał jeszcze z lekarzem.
Podał się za jej narzeczonego i spytał jak długo jeszcze będą czekać na dawcę.
-Proszę się nie martwić dziś wieczorem jeszcze będzie operacja, niestety pacjent w Seoulu, dla którego było serce zmarł wcześniej, i powędruje ono do pana narzeczonej, szczęście w nieszczęściu. – Poklepał młodego mężczyznę po ramieniu.
-Tak faktycznie – Przytaknął i dziwnie się trochę poczuł „Życie za życie” przerażające to, ale prawdziwe.

-Mamusia! – Alex podbiegł do łóżka ciemnej blondynki - ziobacz wyglądam jak ziomal? – Obrócił się dookoła i założył ręce na piersi.
- Ach synku wyglądasz super- Zachichotała się rozbawiona – Skąd wytrzasnąłeś mu ten twój cosplay? – Spojrzała się na blondyna.
Czarnowłosy był ubrany jak GDragon w teledysku do Fantastic Baby, makijażu prawie nie miał, ale dopięte miał czerwone długie pasma włosów z lewej strony.
- Zobaczył w telewizji ten video clip i koniecznie chciał tak wyglądać – Jiyong zrobił niewinną minkę.
-Tak oczywiście – Uśmiechnęła się pobłażliwie.
- Dobrze wiedzieć, że śledzisz moje poczynania – Usiadł na krześle – To od Alexa a to ode mnie – Podał jej laurkę dziecięcą i maleńkie czerwone pudełeczko.
Zaskoczona Anna ucałowała synka w podzięce za upominek, i następnie otworzyła wieczko pudełeczka.
Jej oczom ukazał się śliczny pierścionek zaręczynowy aż zasłoniła usta.
- Wiem, że to nagłe, ale no wiesz, jaki ja jestem niecierpliwy… i kocham cię ponad życie czy wyjdziesz za mnie?- Uklęknął przed nią ujmując jej dłoń patrząc jej w oczy z miłością.
- Ji…ty głuptasie – Wzruszyła się.
-Nie głuptasie tylko TAAK Omma (mama) - Oburzył się czarnowłosy.
Na co cala trójka się roześmiała, długowłosa przyjęła oświadczyny ukochanego.
Za to wieczór i noc dla blondyna była najgorszą, jaką kiedykolwiek miał, modlił się gorąco o pomyślność dla narzeczonej nie chciał jej stracić.
Przy synku starał się być spokojny i uśmiechnięty, bawił się z nim i zaśpiewał kołysankę przed snem. W nocy za nim zasnął zadzwonił jeszcze do szpitala.
- Dobry wieczór tu Kwon Jiyong chciałbym dowiedzieć się o stanie zdrowia pacjentki Słowak Anna – Zaczął niepewnie.
-Chwileczkę … a tak łączę z panem doktorem Chanem – I usłyszał muzyczkę w słuchawce.
- Witam panie Kwon pana narzeczona jest już po operacji stan jest stabilny, więc proszę się nie martwić ma Silną wolę walki – Uspokoił go lekarz.
- Jak to dobrze, kiedy można ją odwiedzić? – Spytał pełen nadziei.
-Myślę, że po jutrze najlepiej wtedy będzie w pełni wypoczęta - Odparł.
Wszystko zaczęło się dobrze układać, Jiyong był bardzo szczęśliwy, gdy dziewczyna mogła wyjść z szpitala i było lato to przeniósł ich do swego domu na obrzeżach Seoulu.
Dla małego chłopca to był raj, dwa przyjacielskie psy, kot oraz mnóstwo miejsca do zabawy i poznawania świata.
Również swój grafik przerobił tak, by mieć dla nich czas był na takim etapie sławy, że to inni musieli się do niego przystosowywać.
Dla rodziny mógł pozwolić sobie na ten samolubny gest, Rodzice Kwona i jego siostra powitali ich z otwartymi ramionami bardzo lubili dziewczynę, a wnuczka pokochali.
Tylko teraz przez długi czas będą synowi głowę suszyć, oto, że dopiero teraz dowiedzieli się o tak wspaniałym chłopcu, Alex stał się oczkiem w głowie dziadka.
- Ania powinnaś zadzwonić do rodziców – Nalegał Jiyong widząc jej tęsknotę.
-Boje się, co jeśli nadal będą obrażeni? Nie zniosę tego ciosu kolejny raz – Wtuliła się w bok narzeczonego.
- Będzie dobrze zobaczysz, sądzę, że twoja mama potraktuje nasze zaręczyny, jako argument do pogodzenia się - Ucałował ją w czoło z czułością.
Lubiła ten gest dawał jej ukojenie i poczucie bezpieczeństwa pociągnęła go za koszule delikatnie i musnęła jego wargi delikatnie.
-Dobrze zadzwonię – Wyszeptała patrząc mu w oczy.
Blondyn uśmiechnął się szeroko zadowolony.
- Noo tak trzymać, moja bojowa narzeczona – Puścił jej perskie oczko, na co się zachichotała.
- I widzicie oni tak non stop, buzi i buzi blee – Skrzywił się chłopiec.
Babcia zachichotała się w rękaw przerywając haftowanie.
- No wiesz wnuczku zakochane par lubią się przytulać i całować to normalne - Pogłaskał chłopca po główce dziadek.
-Dziwny zwyczaj – Westchnął Alex opierając główkę o ramie taty Jiyonga.
- Tak wiem – Uśmiechnął się ciepło pan Kwon zamyślony.

Ciemna blondynka wyszła na korytarz i zdrąrzcą ręką wybrała numer komórki mamy w telefonie.
Poczuła jak ktoś ją mocno obejmuje w pasie od tyłu, był to jej narzeczony.
- Halo Anka? – Usłyszała niepewny głos swojej rodzicielki.
-Tak to ja … chciałabym się z wami pogodzić, tęsknie – Zaczęła ciemna blondynka.
-Aniu…- Westchnęła boleśnie kobieta.
- Widzisz jestem zaręczona z jiyongiem i bardzo bym chciałaby tata poprowadził mnie do ołtarza - Głos miała błagalny, nie umiała z nimi rozmawiać bez przeżywania tego.
Czuła jak ukochany cały czas ją tuli i lekko kołyszę uspokajająco cierpliwie czekając.
-Ślub?? Z nim?? Dzięki Bogu!!  Tak się cieszę – Popłakała się z szczęścia matka – Twój tata na pewno się przełamie jak to usłyszy – Dodała łkając.
-Mamusiu…- Delikatnie się uśmiechnęła z łzami w oczach.
-Oddzwonię do ciebie po rozmowie z nim dobrze? – Spytała z nadzieją.
- Dobrze, będę. Czekać kocham was – Odparła zaciskając palce na telefonie.
- My ciebie też – Odpowiedziała niemal natychmiast i po chwili rozłączyły się.
- I jak? – Spytał wyczekująco mężczyzna.
- Popłakała się z szczęścia, i powiedziała, że oddzwoni jak porozmawia z tatą …
 Życie potrafi różnie się układać, ale dla cierpliwych ofiarowuje szczęśliwe chwile.
Jiyong i Anna się o tym przekonali, warto dawać szanse miłości, gdy ona jest szczera.
Oraz i warto wierzyć, że niema tego złego, co by na dobre nie wyszło …


























The End